sobota, 2 sierpnia 2014

Warzywa w cieście piwnym

Kolejne kulinarne wspomnienie z tegorocznej Chorwacji. Płynąc w osiem osób zabraliśmy na tydzień osiem palet piwa. No co? W końcu takie wakacje mamy tylko raz w roku i jest spora szansa, że wątroba wytrzyma... Nie mniej jednak, jako że w tym roku za ciepło niestety nie było (potrafiło wiać 6 w skali Beauforta, a raz uciekaliśmy z kotwicowiska o 4:30 rano, obudzeni alarmem kotwicznym, bo szedł na nas sztorm o sile 9 w skali Beauforta), to zostało nam niespodziewanie dużo tego piwa i coś z nim trzeba było zrobić. Ponieważ mieliśmy jeszcze kalafiora, kilka cebul, parę marchewek i cukinię, to postanowiłem jakoś to wszystko pożenić. Nie dość, że do ciasta weszło trochę piwa, to jeszcze fantastycznie się nim te warzywka zapijało. No dobra - koniec tej promocji lekkich alkoholi, pora przejść do szczegółów:

INGREDIENCJE:
1 kalafior
jedna cukinia
2 cebule
5 marchewek
1 mała puszka piwa (330ml)
2 jajka
2 szklanki mąki
mieszanka dalmacyjska (do zastąpienia ziołami prowansalskimi)
sól i pieprz
olej do głębokiego smażenia


SPOSÓB PRZYRZĄDZENIA:
Gotujemy wodę w dużym garnku. Kalafiora dzielimy na różyczki, marchewkę kroimy w plasterki lub słupki, jak kto woli. Z cukinii usuwamy nasiona i kroimy w nieduże kawałki (osobiście preferuję połowy plasterka). Cebulę kroimy w grube (~1 cm) plastry. Kiedy już skończymy z obieraniem i krojeniem warzyw, woda akurat powinna się zagotować. Solimy ją i wrzucamy warzywa (pewnie lepiej byłoby oddzielnie, ale na wakacjach, aż tak się nie przejmuję). Warzywa jedynie lekko obgotowujemy (~5 - 10 minut). Nie powinny być miękkie, ponieważ będziemy je jeszcze smażyć.
Kiedy warzywa się blanszują przygotowujemy ciasto - mieszamy płynne składniki i dosypujemy mąkę, aż do uzyskania odpowiedniej konsystencji. Odpowiedniej, czyli gęstszej niż na naleśniki - musi oblepić kawałki warzyw, a jednocześnie nie powinno z nich spłynąć.
Gotowe ciasto odstawiamy na jakieś 15 minut, żeby sobie odpoczęło. W tym czasie warzywa wystarczająco wystygną (bo pamiętaliście, oczywiście, żeby odlać je po wspomnianych 5 - 10 minutach, prawda?). Podgrzewamy sporą ilość oleju rzepakowego (rafinowany jest najlepszy do smażenia dzięki wysokiej temperaturze dymienia). Warzywa wrzucamy do ciasta. Początkowo każdy kawałek zanurzałem oddzielnie przed wrzuceniem go na patelnię, ale po krótkiej chwili machnąłem na to ręką, wwaliłem do michy wszystkie przygotowane warzywa i zamieszałem. Smażymy w niewielkich porcjach, do zrumienienia i wykładamy na papierowy ręcznik do odsączenia. Jak już lekko przestygnie - można zacząć ucztę!

UWAGA: przy tej ilości warzyw musieliśmy dorobić trochę ciasta, ale to już zależy od wielkości posiadanych warzyw (tak, tak - w tym wypadku rozmiar ma znaczenie...).

Możliwe wariacje:
Przygotowując to potem w domu wypróbowywałem (i nadal wypróbowuje) wszelkie inne zestawy i mieszanki przypraw (świeże i suszone zioła, curry, harissę - co kto lubi). Ponadto, dla uspokojenia własnego sumienia w temacie "kurdę, znowu przytyję" dodałem, zamiast części mąki, różne płatki i otręby.

Możliwe dodatki:
Polecam zaziki, i rozmaite sosy jogurtowe (ziołowe i czosnkowe, ostre i łagodne). Ketchup, majonez czy sos tatarski też dają radę.

SMACZNEGO!

wtorek, 8 lipca 2014

Gulasz węgiersko-marokański

Witajcie miłośnicy kulinariów! Delikatnie mówiąc, z różnych przyczyn miałem spooorą przerwę. Nie znaczy to, że nie myślałem o reaktywacji tego bloga, ale... Dzisiaj jednak nie znalazłem żadnej wymówki, więc oto jestem! W czasie, kiedy nie pisałem, to jednak zbierałem przepisy, gotowałem i robiłem zdjęcia. Dzisiaj, na dobry początek, będzie krótko. Wróciłem właśnie z wyjazdu na żagle do Chorwacji, więc na świeżo mam dania wprost z kambuza. Z ciekawszych potraw, jakie udało mi się przez ten tydzień popełnić wybrałem dwa. Chronologicznie pierwszy był :


Gulasz węgiersko-marokański


Skąd to połączenie? A jak to na jachcie - gulasz był podwójnie "na winie". Oczywiście rolę płynu pełniło chorwackie czerwone wino, ale przede wszystkim wrzuciłem do gara wszystko, co mi się nawinęło. A nawinęły mi się resztki kurczaka po marokańsku z poprzedniego dnia i cała bakista warzyw. No to teraz konkretnie:

INGREDIENCJE:
1 duża cebula
1 średnia cukinia
1 czerwona papryka
1 żółta papryka
1 biała papryka
5 marchewek
~3/4 kg piersi z kurczaka
~1 litra czerwonego wina
3 kromki chleba (sam miękisz, bez skórki)
sól, pieprz
3 peperoncini (suszone papryczki wielkości ziarna ryżu)
mieszanka dalmatyńska (chorwacka przyprawa podobna do ziół prowansalskich)
olej

SPOSÓB PRZYRZĄDZENIA:
Zacząłem od posiekania i zeszklenia cebuli. Oczywiście na oleju, od razu w głębokim, 5 litrowym garze.
Na drugi ogień poszła cukinia (usunąłem nasiona i posiekałem ją w kostkę).
Papryki powinny być ugrillowane, ale na morzu, z zasady, bywa z tym krucho. Dlatego, w zastępstwie grilla, opiekłem je nad palnikiem kuchenki. Następnie usunąłem gniazda nasienne, w kostkę i do gara.
Na koniec obrałem i posiekałem marchewkę. Ponieważ robiłem to na żaglach i przy całkiem przyjemnych falach, to wkroiłem też kawałek palca. Cóż - prawdziwa sztuka wymaga poświęceń (i tej wersji będę się trzymał, proszę Wysokiego Sądu). Po opatrzeniu ran dolałem wina, tyle, żeby przykryło warzywa.
Kiedy warzywa już trochę zmiękły wkroiłem kurczaka obtoczonego w marokańskich przyprawach (jak wspomniałem powyżej - pozostałość po obiedzie dnia poprzedniego). Potem dolałem więcej wina (yachting na Chorwacji zobowiązuje), doprawiłem solą, pieprzem, mieszanką ziół i papryczkami peperoncini (trzy, wielkości ziarenek ryżu wystarczyły, żeby cały gar był na ostro).
Ponieważ z winem jednak troszkę przesadziłem, to dodałem miękisz z chleba, żeby całość zagęścić. Gotowało się to wszystko razem chyba z godzinę, a potem odstawiłem na jakieś dwie godziny, żeby się przegryzło.
Osobiście podałbym to z ryżem, ale cały wyszedł do obiadu marokańskiego, więc ostatecznie zjedliśmy z makaronem i chlebem. Załoga jakoś nie narzekała :)

niedziela, 21 grudnia 2008

Małpi chleb

Małpi chleb pochodzi z Ameryki Północnej. Jest to ciasto świąteczne, podawane zazwyczaj do Bożonarodzeniowego śniadania. Nie za bardzo wiadomo, skąd wzięła się jego nazwa. Prawdopodobnie odnosi się do niecodziennego kształtu i, nie ukrywam, że stanowiącej przyjemność samą w sobie, metody jedzenia. Jest to ciasto bardzo pracochłonne, ale Boże Narodzenie jest tylko raz w roku, a niezależnie od tego, ciasto naprawdę warte jest zachodu.

INGREDIENCJE:
14 g. Suszonych drożdży;
½ kubka ciepłej wody;
1 kubek mleka;
60 g. Masła;
½ kubka cukru pudru;
4 – 5 kubków mąki;
½ łyżeczki soli;
1 jajko, lekko roztrzepane;
Polewa:
125 g. stopionego masła;
½ kubka drobnego brązowego cukru;
½ kubka rodzynek

SPOSÓB PRZYRZĄDZENIA:
Formę do babki z kominem smarujemy w środku margaryną lub olejem.

Drożdże instant rozpuszczamy w ciepłej wodzie, przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy w jakieś ciepłe miejsce na 5 minut, aż się spienią.

W małym rondelku podgrzewamy mleko, masło i cukier, aż masło się roztopi, a cukier rozpuści. Mleko powinno być letnie.

Do dużej miski przesiewamy 4 kubki mąki pszennej i dodajemy sól. Robimy w mące dołek, w który wlewamy drożdże. Dodajemy mleko i jajko i dokładnie mieszamy (mleko nie może być za gorące, bo zetnie jajko, a w mące porobią się kluski). Dodajemy tyle pozostałej mąki, żeby powstało nam miękkie ciasto.

Ciasto wykładamy na lekko omączoną stolnicę i wyrabiamy przez około 10 minut, aż uzyskamy gładką i elastyczną konsystencję. Przekładamy je wtedy do natłuszczonej olejem, dużej miski. Ciasto dodatkowo smarujemy z wierzchu oliwą lub roztopionym masłem. Następnie przykrywamy miskę plastikową folią spożywczą i odstawiamy na godzinkę w ciepłe miejsce, żeby sobie spokojnie wyrosło.

Wyrośnięte ciasto przebijamy (uderzamy pięścią, żeby opadło) i wyrabiamy przez minutę. Przygotowujemy polewę ze stopionego masła i brązowego cukru. Z ciasta odrywamy małe kawałeczki i formujemy kulki wielkości piłeczki pingpongowej. Kuleczki zanurzamy w polewie i układamy w formie do babki z kominem. Powinniśmy uzyskać 2 – 4 warstwy kuleczek (w zależności od kształtu i rozmiaru foremki. Podczas układania kuleczki przesypujemy rodzynkami.
Tak przygotowane ciasto ponownie przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy na godzinę do wyrośnięcia. Powinno w tym czasie dorosnąć do krawędzi foremki.

Piekarnik nagrzewamy do 190 °C (gazowy) lub 210 °C (elektryczny). Wstawiamy ciasto na 10 minut. Po tym czasie zmniejszamy temperaturę do 160 °C lub 180 °C (w piekarniku elektrycznym). W niższej temperaturze pieczemy jeszcze około 30 – 35 minut, aż do upieczenia. Gotowe ciasto wyjmujemy z piekarnika, ale zostawiamy w foremce na jakieś 10 minut, aż przestygnie. Następnie nakrywamy formę talerzem, czy inną podstawką i odwracamy do góry dnem. Ostrożnie zdejmujemy foremkę i zostawiamy ciasto do przestygnięcia. Dzięki temu nie rozpadnie się i zachowa swój unikalny kształt.

Podajemy odwrócone dnem do góry, a jemy odrywając rękami kolejne kawałki. Świetnie smakuje z poranną kawą, lub popołudniową herbatą. Ciasto zamknięte w szczelnym pojemniku wytrzyma około 5 dni, a zamrożone nawet miesiąc.

Możliwe wariacje:
Każdą z kulek tego ciasta możemy dodatkowo nadziać. Osobiście nadziewałem je kawałkami czekolady (polewa powinna być wtedy mniej słodka), ale można też użyć rozmaitych orzechów, kandyzowanych owoców lub innych ulubionych dodatków. Jak zwykle pozostawię to Waszej kulinarnej wyobraźni!

SMACZNEGO

piątek, 13 czerwca 2008

Quiche kornwalijski

Na początek należy się Wam chyba wyjaśnienie, czym, u licha, jest ten cały "quiche" (czytaj "kisz")? Zaryzykuję stwierdzenie, że znakomita większość z Was wie doskonale, czym jest tarta. Otóż quiche to potrawa oparta na tej samej idei, tyle tylko, że w przeciwieńswie do tarty przyrządzamy go na ostro / słono, a nie na słodko. Innymi słowy quiche to (i tu pozwolę sobie zacytować wikipedię) "rodzaj wypieku składającego się z nadzienia warzywnego zalanego jajeczno-śmietanową masą zamkniętego w pieczonym, kruchym cieście. Nadzienie może zawierać różne gatunki mięsa, sera i warzyw, a także zioła i przyprawy.

Poniżej zamieszczam przepis na quiche kornwalijski. Kornwalia dysponuje dwoma produktami, które czynią tę potrawę wyjątkową. Jest to mianowicie wyśmienita śmietana, tak gęsta, że trzeba ją kroić, oraz łowione na wybrzeżu świerze langustynki (coś pośredniego pomiędzy krewetką, a langustą). W naszym przepisie musimy się niestety ograniczyć do tego, co da się nabyć w naszych rodzimych sklepach. Nie zmienia to jednak faktu iż jest to doskonały przepis, który z pewnością umili Wam niejeden posiłek. Jego dodatkową zaletę stanowi rustykalna wręcz prostota - jest to bowiem tradycyjne danie kornwalijskich rybaków przygotowywane naprędce ze świeżo złowionych langustynek zaraz po powrocie z połowów.

Ingrediencje:
Langustynki lub krewetki
Możliwie gęsta śmietana
Żółtka + całe jajko
Gałka muszkatołowa
Sól i pieprz
Żółty ser, ostry
Kruche ciasto na spód

Wykonanie:
W tortownicy lub formie do quiche/tarty zapiekamy spód z kruchego ciasta Przepis na króche ciato na każdy, a jak cudem uchował się ktoś, kto nie zna, to znajdzie go w każdej książce kucharskiej. Spód najpierw pieczemy około 15 – 20 min. przykryty pergaminem i obciążony ziarnami grochu, fasoli albo specjalnymi granulkami do pieczenia, a następnie odkrywamy na około 5 – 10 min., aby się przyrumienił.

Zapieczone ciasto wypełniamy nadzieniem (ogólnie rzecz biorąc owoce morza), a następnie zalewamy to śmietaną wymieszaną z żółtkami, jajkiem i przyprawami. Całość posypujemy startym żółtym serem i zapiekamy (~ 20 – 25 min.) – ser powinien się przyrumienić. Ilość składników jest oczywiście uzależniona od rozmiarów posiadanej foremki.

Możliwe wariacje:
Langustynki mozemy zastąpić krewetkami, paluszkami krabowymi, albo dowolną mieszanką owoców morza. Z braku laku możemy też użyć nawet i filetów rybych. Inne pomysły jak zwykle pozostawiam Waszej kulinarnej wyobraźni.

Prawda, że proste? To na co jeszcze czekacie?

SMACZNEGO!

niedziela, 18 maja 2008

Nalewka kawowa

Czymże byłoby dobre jedzenie bez właściwych trunków? Trunków, które podkreślą i wydobędą całą głębię smaku naszej potrawy. A co może być lepszego od domowej nalewki, czy własnej produkcji pitnego miodu?

Poniżej znajdziecie stosunkowo łatwy przepis na przepyszną nalewkę kawową. Jest to doskonały kompan deserów na bazie czekolady. Oczywiście równie dobrze nadaje się do występów solowych, jako pyszny aperitif.

Ingrediencje:
25 dkg grubo zmielonej kawy,
1 litr spirytusu,
1 szklanka wody,
70 dkg. cukru,
1 szklanka wody (kolejna),

Wykonanie:
Kawę zalewamy spirytusem wymieszanym ze szklanką wody. Baniaczek szczelnie korkujemy i odstawiamy w ciemne miejsce na dziesięć dni.

Po tym czasie delikatnie zlewamy alkohol znad fusów dodatkowo filtrując go przez bibułę filtracyją. Możemy też posłużyć się podwójnym filtrem kawowym do ekspresu. A zanim takie wynalazki pojawiły się na rynku nasi ansestorzy radzili sobie np. za pomocą flanelowej szmatki.

Z cukru i kolejnej szklanki wody gotujemy syrop (do tzw. nitki). Syropem tym zalewamy pozostałe fusy i ponownie odstawiamy je na dziesięć dni.

Po tym czasie zlewamy płyn i mieszamy go ze zlanym wcześniej spirytusem. Nalewka jest gotowa do konsumpcji po kolejnych pięciu dniach.

Możliwe wariacje:
Gotową nalewkę możemy dodatko aromatyzować dodając wanilię, esencję waniliową, zastępując część cukru cukrem wanilinowym, dodając olejek migdałowy lub Amaretto. Inne kombinacje pozostawiam Waszej wyobraźni.

SMACZNEGO!

wtorek, 25 marca 2008

Kajmak

Ten przepis powinien się tu znaleźć przed świętami, ale jakoś nie znalazłem na to czasu w nawale przedświątecznych przygotowań. Mam jednak nadzieję, że i tak okaże się przydatny. Chociażby dla tych wszystkich, którym zasmakował mazurek kajmakowy i sami chcieliby coś takiego popełnić. Kajmak ma z resztą wiele innych zastosowań. Możemy przełożyć nim babkę piaskową, biszkopt, wafle (tzw. piszynger), albo wykroić z niego zgrabne cukierki krówki domowej roboty. Pomysły można mnożyć, ale nie chcę odbierać Wam całej przyjemności z kulinarnych eksperymentów!


Ingrediencje:
100 gramów cukru
125 gramów gęstej śmietany
2 łyżki miodu
1 łyżka masła

Wykonanie:Składniki wymieszać, podgrzewać na małym ogniu ciągle mieszając, aż do zgęstnienia. Można dodać cynamon i / lub wanilię (w postaci zapachu do ciasta; laski wanilii; cukru waniliowego itp.) .

Możliwe wariacje:
Do gotowej masy (jeszcze gorącej – zanim stężeje) możemy dodać orzechy (laskowe, ew. włoskie), wiórki kokosowe, migdały, rodzynki, owoce kandyzowane itp. Innymi słowy pełne pole do popisu dla kulinarnej wyobraźni smakosza...

SMACZNEGO!

sobota, 8 marca 2008

Sałatka na schyłek zimy

Dzisiaj mamy 10 stopni w cieniu, zima powoli się kończy, ale na świeże warzywa (najlepiej te z własnego ogródka) przyjdzie nam jeszcze sporo poczekać. Stąd propozycja sałatki, która nie tylko da się łatwo przyrządzić z tego, co możemy kupić w tej chwili, albo mamy w spiżarni, czy piwnicy. Sałatka ta podładuje nam również baterie wyczerpane długą zimą i zmienną pogodą, jest to bowiem zastrzyk naturalnych witamin. Chyba nie muszę przy tym wspominać, że jest też bardzo smaczna, a przygotowuje się ją w kilka minut - wszystko zależy od tego, jak szybko uda Wam się pokroić warzywa.

Ingredjencje:
2 pomidory
4 ogórki kiszone
~ 250 g. twarogu
1 cebula
Oliwa z oliwek
Sól i pieprz
Kiełki brokuła

Wykonanie:
Pomidory kroimy w ósemki lub w kostkę, ogórki w kostkę lub grube plastry, twaróg kruszymy na kawałki podobnej wielkości, co warzywa. Cebulę kroimy w piórka.

Wszystkie składniki mieszamy, zalewamy sokiem z kiszonych ogórków z dodatkiem oliwy. Całość doprawiamy solą i pieprzem.

Podajemy od razu po przyrządzeniu (inaczej pomidory puszczą wodę pod wpływem soli, a twaróg niepotrzebnie się rozmoczy). Na koniec całość przystrajamy kiełkami brokuła.

Możliwe wariacie:
Cebula może być czerwona. Możemy też użyć dymki lub szalotki. Kiełki brokuła możemy natomiast zastąpić szczypiorkiem lub kiełkami rzodkiewki.

SMACZNEGO!

sobota, 23 lutego 2008

Królik w sosie piwnym

Moja, świętej pamięci, babcia usiłowała kiedyś ugotować rosół na króliku, lekko się tylko dziwiąc, dlaczego ta kura ma cztery nogi... Poniższy przepis to znacznie lepszy pomysł na wykorzystanie króliczyzny :}

Ingrediencje:
1 królik;
150 g. wędzonego boczku;
Paczka suszonych śliwek;
2 –3 cebule;
2 butelki jasnego piwa;
2 łyżeczki octu winnego;
~ 2 łyżki masła;
2 listki laurowe;
1 goździk;
~ 2 łyżki mąki do oprószenia królika
Sól do smaku;

Wykonanie:
Śliwki namaczamy w niedużej ilości wody. Królika dzielimy na cztery części, oprószamy mąką i obsmażamy. Zdejmujemy z patelni, a patelnię czyścimy tak, aby nie został na niej nawet ślad mąki (przypalona mąka sprawiłaby, że sos będzie gorzki).

Boczek kroimy w kostkę i smażymy na maśle. Zdejmujemy skwarki z patelni (najlepiej łyżką cedzakową), a na pozostałym tłuszczu szklimy cebulę. Do zeszklonej cebuli wkładamy królika, obsypujemy mąką i trzymamy na 10 minut na małym ogniu. Następnie wrzucamy skwarki, przyprawy, dodajemy ocet i śliwki (razem z wodą, w której się moczyły), a na końcu zalewamy piwem. Dusimy wszystko razem około 40 minut, w miarę potrzeby uzupełniając poziom piwa – należy tego pilnować, inaczej królik się przypali.

Należy przy tym uważać, żeby, przez pomyłkę oczywiście, nie za nadto gorliwie uzupełniać poziom piwa we własnym organiźmie, bo po przekroczeniu wartości krytycznej przypalenie królika mamy jak w banku :P
SMACZNEGO!

wtorek, 5 lutego 2008

Krewetki na maśle

Pierwszy raz spróbowałem tej potrawy podczas sylwestra spędzanego z przyjaciółmi. Zamówiliśmy sobie sushi, a jako przystawkę, jedna z obecnych pań przygotowała na prędce poniższy specjał. Ponieważ wieczór zaplanowaliśmy w klimatach kuchni japońskiej, to krewetki te, jakkolwiek japońskie nie są, rówież jedliśmy pałeczkami. Dodało im to uroku, choć i bez tego warte są grzechu. Przepis jest prosty, jak budowa cepa, a danie gotowe jest do podania już po 40 minutach, wcale nie wytężonej pracy.

Ingrediencje:
2 paczki mrożonych krewetek, możliwie dużych
Kostka masła
Szklanka bulionu z kostki
Kolendra ew. natka pietruszki
Papryka ostra – przynajmniej jedna łyżeczka, może dwie.
Sól

Wykonanie:
Krewetki (bez skorupek) opłukać, ale nie rozmrażać. Krewetki posolić odstawić na ~ 10 min. żeby puściły sok – odsączyć.

Na patelni roztopić masło. Wrzucić krewetki na patelnię i smażyć na małym ogniu około 10 min.

Wlać bulion i dusić krewetki ~ 10min. Dodać paprykę. Większość papryki pozostanie w sosie, więc musi być jej dużo, żeby czuć ją było w krewetkach. Oznacza to 1 – 2 łyżeczki. Ewentualnie można dodać słodkiej papryki. Gotować z papryką przez kolejne 10 min.

Na koniec dodać drobno posiekaną kolendrę, bądź natkę pietruszki. Dla nie wtajemniczonych: kolendra trochę przypomina w smaku natkę pietruszki, ale ma przy tym wyraźny cytrynowy posmak.

Chwilę jeszcze poddusić i podawać - koniecznie ciepłe! Dobrym pomysłem na rozmaicenie tego posiłku jest podanie go z pałeczkami do jedzenia w miejsce widelców.

Możliwe wariacie:
Kolendrę możnaby zastąpić liśćmi lubczyku - on również posiada ten cytrynowy posmak. A kto wie? Może sprawdzą się metody naszych prababci i krewetki z lubczykiem okażą się silnym afrodyzjakiem? Zbliżają się walentynki, będzie więc okazja, żeby to wypróbować :)

SMACZNEGO!

niedziela, 23 grudnia 2007

Ciasto Drożdżowe

Jest to przepis mojego dziadka. Była to zarazem pierwsza rzecz jaką samodzielnie przygotowałem. Przepis nie jest łatwy, ale efekt wart jest każdej poświęconej minuty i każdej wylanej kropli potu. Kto jadł, ten może zaświadczyć! Podane ilości są raczej hurtowe, ale to dlatego, że jest to ciasto, które przygotowuję zawsze na święta, a rodzinę mam niemałą. Dla uzyskania mniejszych ilości wystarczy kalkulator z funkcją dzielenia... Dodam jedynie, że ilość jajek zaokrąglamy w górę.

Ingrediencje:

Ciasto:
2 kg. mąki,
20 dag drożdży,
kostka margaryny (250g.),
3 szklanki cukru,
3/4 litra mleka,
10 jaj
2 zapachy waniliowe,
2 zapachy rumowe,
rodzynki,
skórka pomarańczowa,
sól do smaku (~3 duże szczypty),
Kruszonka:
masło (prawdziwe! Przynajmniej 82% tłuszczu!),
mąka,
cukier kryształ

Wykonanie:
Robimy zaczyn z drożdży, czyli rozpuszczamy je w odrobinie ciepłego mleka (nie może być zbyt gorące, bo zabije drożdże!) z dodatkiem cukru jako pożywki.
Cukier rozpuszczamy w mleku. Mąkę wsypujemy do dużej miski i solimy. Następnie robimy w mące dołek i wlewamy wyrośnięte drożdże, poczym przysypujemy je jeszcze odrobiną mąki. Dzięki temu będziemy widzieli jak rosną.

Kiedy podrosną jeszcze trochę wlewamy ciepłe mleko z rozpuszczonym w nim cukrem. Do ciasta dodajemy wyłącznie żółtka – wszystkie 10. Dolewamy zapachy oraz rodzynki i skórkę pomarańczową i dokładnie zagniatamy.

Na patelni rozpuszczamy margarynę. Rozpuszczoną dodajemy do ciasta i znowu dokładnie zagniatamy.

Na koniec ubijamy pianę z białek (Uwaga! Białko z 1-2 jajek zostawiamy do glazurowania!). Pianę stopniowo, delikatnie dodajemy do ciasta – nada mu ona dodatkową puszystość. Ciasto powinno być stosunkowo płynne.

Odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (ja wkładam je zazwyczaj do lekko podgrzanego piekarnika. Oczywiście wyłączam go po podgrzaniu do ~50 stopni). Po około godzinie ciasto powinno wystawać nam już powyżej krawędzi miski. Przebijamy je wtedy i wyrabiamy jeszcze raz. Pozwala nam to uzyskać niepowtarzalną, gładką konsystencję.

Wyrobione ciasto przekładamy do natłuszczonych blach (do 1/2 wysokości blachy) i odstawiamy do wyrośnięcia na kolejną godzinę.

Wyrośnięte ciasto delikatnie glazurujemy (czyli smarujemy pędzelkiem) roztrzepanym białkiem. Jeśli nie będziemy przy tym wystarczająco ostrożni, to ciasto nam się zapadnie. Możemy pozostawić nasze drożdżowe w takiej postaci. Będzie miało piękną, brązową skórkę. Możemy również posypać je w tym momencie, przygotowaną wcześniej, kruszonką. Białkiem smarujemy niezależnie, czy użyjemy kruszonki, czy nie. Musimy być przy tym bardzo ostrożni i delikatni, no chyba, że ktoś lubi zakalec.

Posmarowane białkiem i ewentualnie posypane kruszonką ciasto wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni (200 stopni dla piekarników gazowych). Pieczemy około 45 minut, ale już po 1/2 godzinie dobrze jest zacząć organoleptycznie sprawdzać postępy.

Przygotowanie kruszonki: twardawe (broń Boże nierozpuszczone) masło rozcieramy z mąką i cukrem do uzyskania pożądanej postaci. Więcej nie podpowiem, bo sam robię to zawsze na wyczucie. Kwestia wprawy... Tak przygotowana kruszonka będzie miała lekko maślany posmak. Oczywiście, jeśli ktoś woli, to może dodać do niej wybrany aromat do ciast.

Możliwe wariacje: do tak przygotowanego ciasta możemy zawsze wsadzić śliwki, wiśnie, jabłka czy gruszki – wedle uznania.

SMACZNEGO!